Nasz znajomy będąc u nas pewnego zimowego popołudnia, patrząc na skrzynie, które mamy w domu wpadł na pomysł prezentu na 20 rocznicę ślubu dla swojej Żony. Zamówił u nas skrzynię „posagową” na wymiar. Powiedział, że jak brał swoją Ukochaną za żonę takiej nie miała to teraz dostanie:) Ściany miała mieć łączone na jaskółczy ogon, z przodu chciałby inicjały, a w środku kwiaty. Skrzynia miała kolorystycznie pasować do drewna w sypialni. Przygotowałam dwie wersje. Zaakceptował jedną z nich. Domówiliśmy kolorystykę. Byłam bardzo zadowolona, że tak szybko dopięliśmy wszystkie ustalenia, ale dopiero teraz zaczęło się pod górkę. Pięciu stolarzy i producentów mebli sosnowych powiedziało, że nie mają odpowiedniego sprzętu lub nie podejmą się zrobienia takiej skrzyni. Na szczęście przypomniałam sobie o pewnym stolarzu, który robił meble do pokoju naszego syna i zrobił je świetnie. Skrzynia była gotowa w ciągu tygodnia. Zapakowali rozłożoną jak prosiłam i przyjechała. Perfekcyjnie wykonana. Okucia, które kupiłam pasowały idealnie. Zaczęłam malować. Czas mnie gonił, ponieważ miała być gotowa na 18 kwietnia. Wzór był na tyle skomplikowany, że nie wiedziałam do końca ile dni będę malowała. Po pierwszym już wiedziałam. Przez tydzień spałam po 4 godziny i malowałam po 16 godzin dziennie żeby zdążyć. Od siedzenia zaczął boleć mnie kręgosłup i tyłek, a w czasie snu łapały mnie w nogi koszmarne skurcze. Praca siedząca nie jest dla mnie. Tempo było wariackie, ale SKRZYNIA BYŁA NA CZAS. Wieczorem dostałam sms-a tej treści: „Siedzi przed nią na krześle zachwycona i zastanawia się co w niej trzymać żeby często otwierać 🙂 ”.