Jak prawie w każdą sobotę moi rodzice wybrali się na rynek (w Wawie  – zwany targiem). Moja Mama zadzwoniła do mnie bardzo podekscytowana i zakomunikowała mi, że kupiła mebel o niespotykanym kształcie, ale strasznie zżarty przez korniki. Mebel rzeczywiście jest bardzo ciekawy, a z tymi kornikami nie było aż tak źle. Zabrałam się do pracy. Zdejmując stare powłoki lakieru i brudu zauważyłam, że to cudo ma dębowe drzwiczki i dolną listwę, a cały jest z drzewa iglastego. W środku ma lampkę z żarówkami pamiętającymi pewnie połowę poprzedniego stulecia.