Kolejny zachwyt Kaji, którego nie rozumie mąż A.
Kupiony przez internet. Było trochę zawirowań żeby dojechał z południa Polski. Dojechał. Był używany, ale podejrzewam, że wcześniej przeleżał swoje w wilgotnej i zarobaczonej piwnicy. Efekt. Wymieniony fornir na końcówkach nóg – trochę niestarannie. Brak zamka w szufladzie. Moim zdaniem były inne szyldy. Elementy mniej lub bardziej napoczęte przez ” żarłacze”. Po liftingu, mało przemyślanym efekt – tunele na blatach po drewnojadach zaszpachlowane nie dobraną kolorystycznie szpachlą. Stół został cały zalakierowany na pełny połysk. Niektóre elementy rozsypywały się w dłoni. Odkaziłam, odrobaczyłam, zaimpregnowałam, wzmocniłam strukturę drewna, skleiłam konstrukcję, zdjęłam lakier z całego stołu, nogi zalakierowałam na matowo, a blat zaolejowałam. Nie wiedziałam, że czereśnia w dotyku jest jak atłas. Czereśniowy blat marzenie. Mam cichą nadzieję , że mój Kochany Mąż zrobi zdjęcia żebym mogła pokazać Wam efekty mojej pracy:)
Drugi raz w życiu widzę stół, który ma „duszę”. Kiedyś w starym domostwie widziałam taki duży, stół robiony wiele, wiele lat temu specjalnie dla tej rodziny. Gdy go zobaczyłam i dotknęłam, poczułam magnetyczną chęć posiadania go, jak czegoś mi bliskiego. Teraz poczułam to samo patrząc na ten czereśniowy stół, który pomimo spustoszeń kornikowych, wciąż jest wyjątkowy, a po dotknięciu czułą ręką Juliette otrzyma z pewnością jeszcze Jej serce.